Podopieczni M-R
Maksymilian urodził się w 2016 roku. W wieku trzech lat zdiagnozowano u niego spektrum autyzmu. Schorzenie to uniemożliwia samodzielne funkcjonowanie naszego synka. Największą barierą jest ciągły brak mowy i komunikacji z otoczeniem. Maksiu potrzebuje wielu godzin specjalistycznych rehabilitacji z zakresu: integracji sensorycznej, terapii zajęciowej behawioralnej, logopedii, neurologopedii, masażu całego ciała, pomocy psychologa, porad dietetyka i wiele innych. Wszystko to jest bardzo kosztowne i dlatego prosimy Państwa o pomoc.
Dzieci z zespołem Williamsa mają charakterystyczną dysmorfię twarzy, określaną jako „twarz elfa”, na którą składają się charakterystyczne małżowiny uszne, szerokie czoło, długa rynienka podnosowa, grube wargi, pogłębiona nasada nosa, niebieskie lub zielone tęczówki; często, lecz nie zawsze występują u nich wady wrodzone serca (np. nadzastawkowe zwężenie aorty), niedoczynność tarczycy, niepełnosprawność intelektualna lub inteligencja w dolnych granicach normy, niezwykle życzliwe usposobienie i zamiłowanie do muzyki. Zdarza się również nadwrażliwość na dźwięki, która w okresie dorosłości może prowadzić do głuchoty. U osób z zespołem Williamsa często stwierdza się słuch absolutny. Pacjenci z zespołem Williamsa mają powiększone ciało migdałowate (odpowiadające m.in. za kontrolę strachu) i w związku z tym wykazują zwiększoną ufność wobec nieznanych wcześniej osób. Osoby z zespołem Williamsa mogą też przejawiać inne zaburzenia zachowania i zaburzenia psychiczne, takie jak hiperaktywność, mania i skłonność do nieuzasadnionych lęków przed niektórymi sytuacjami.
Schorzenie: zespół Downa
Od urodzenia leczona jest w Klinice Dziecięcej w Prokocimiu na wrodzoną wadę układu limfatycznego. Przeszła 5 operacji usunięcia naczyniaków i tłuszczaków. W tym operację ortopedyczną, mającą na celu wyrównanie kończyny dolnej, prawej, która jest dłuższa od nogi lewej o 4 cm. Od roku 2011 leczona jest w Klinice Naczyń i Angiologi w Lublinie. Aneta miała operację usunięcia żyły od piszczelowej. Planowane są kolejne operacje.
Schorzenie: zespół Retta
Nazywamy się Elżbieta i Paweł Pawlus i jesteśmy rodzicami Emilki. W związku z bardzo poważnymi problemami zdrowotnymi naszej córeczki , o których w dużym skrócie piszemy poniżej, chcielibyśmy Państwa bardzo serdecznie prosić o pomoc finansową w formie przekazania 1,5% podatku dochodowego z przeznaczeniem na leczenie córki. Emilka przyszła na świat w 2010 roku. Po chwilach wielkiej radości, w pierwszej dobie życia Emilki, po badaniach kontrolnych usłyszeliśmy diagnozę – wada serca w postaci krytycznego zwężenia zastawki aortalnej. Szok był ogromny. Bezradność przeplatała się z chęcią jak najszybszej pomocy dziecku. Jedyną alternatywą dla Emilki był natychmiastowy zabieg, który został przeprowadzony w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie już w czwartej dobie życia. Zabieg ten, który Emilka zniosła bardzo dzielnie, polegał na wprowadzeniu tętnicami pachwinowymi cewnika, a następnie poprzez plastykę balonową, zastawki zostały rozszerzone. Ponieważ oprócz zwężenia zastawek powstała również ich niedomykalność znacznego stopnia, a dodatkowo następuje stopniowy przerost lewej komory, konieczna będzie operacja kardiochirurgiczna do której Emilka została zakwalifikowana przez profesora Edwarda Malca – wybitnego specjalisty dziecięcego w zakresie złożonych wad serca. Zapewnił on pomoc naszej córeczce w postaci przeprowadzenia leczenia operacyjnego w klinice w Niemczech wtedy, gdy bieżące badania oraz stan kliniczny córki wskażą właściwy moment. Ponieważ koszt planowanego leczenia na dzień dzisiejszy szacowany jest na ponad 25 000 euro, zwracamy się do Państwa o rozważenie przekazania 1,5% podatku.
Po wielu nieprzespanych nocach i bezustannych wizytach w szpitalach, kiedy już wszyscy zaczęliśmy myśleć, że wszystko za nami, wtedy naszedł ten dzień, kiedy mama Huberta weszła do dziecięcego pokoju. Zamiast widoku spokojnie śpiącego dziecka zobaczyła Huberta jak w agonii, drżącego, z otwartymi ustami, z otwartymi oczami, które patrzyły, a nie widziały… Padaczka… Tak zaczął się koszmar. Choroba zaatakowała, a Hubert walczył o życie… Kiedy on umierał, ja umierałam razem z nim. Z rozgadanego dziecka, którego wszędzie było pełno, z którego buzi nie schodził uśmiech, stał się cieniem siebie. Blady, słaby, wyczerpany… Traciliśmy wszystko, co wypracowaliśmy w ciągu 8 lat…Marzeniem chłopca był szybki powrót do zdrowia. Gdy żadne leki już nie działały, wtedy pojawiła się nadzieja dla dziecka. To operacja. Dzięki pomocy wielu ludzi o dobrym sercu została przeprowadzona w Niemczech w Schon Klinik Vogtareuth 13 listopada 2017. Jej koszt z wymaganymi badaniami wynosił ponad 300 tys zł. Lekarze są zgodni co do tego, że Hubert może być chłopcem w pełni zdrowym, a po usunięciu ogniska padaczki i odstawieniu leków niesamowicie się rozwinie. Trzeba jednak działać dalej, nie pozwolić chorobie wygrać. Przed nami trzeci etap walki – zebranie środków na wyjazdy kontrolne do kliniki, wyjazdy do specjalistów, intensywną rehabilitację. To wszystko kosztuje fortunę, a nam ledwo starcza na życie. Plastyczność mózgu, którą możemy ćwiczyć jest dla Huberta szansą na nowe życie. Szansą, której sami Hubertowi nie damy rady podarować. Hubert nadal potrzebuje dobrych ludzi wrażliwych i gotowych by podać rękę. Z całego serca Dziękujemy Wszystkim tym, którzy są z nami od początku naszej walki o zdrowie Huberta. Tym którzy wspierają nas dobrym słowem, radą, poradą i finansowo, tym którzy przy nas są ciałem i duchem. Mamy nadzieję, że zostaną nadal z nami. Dziękujemy!
Mam na imię Karolina. Z bratem Konradem choruję na cukrzyce typ 1. Zmagamy się z tą chorobą od lat. Cukrzyca to choroba nieuleczalna w której ulegają uszkodzeniu komórki trzustki, produkujące insulinę. Leczenie cukrzycy typ 1 to ciągłe podawanie insuliny w zastrzykach, właściwa dieta oraz wysiółek fizyczny. Oprócz tego choruję na celiakię i jestem na diecie bezglutenowej, która jest bardzo kosztowna. Proszę o przekazanie 1,5% na moje subkonto w Fundacji Pomocy Dzieciom im. Stanisławy Bieńczak. Dziękuję.
Mam na imię Konrad. Z siostrą Karoliną choruję na cukrzycę typu 1. Jest to choroba nieuleczalna, wymagająca ciągłego podawania insuliny, stałej diety oraz rehabilitacji. Bardzo proszę o pomoc w codziennej walce z chorobą. Dziękuję.
Nazywam się Jacek Pempuś. Od urodzenia mieszkam w Brzozowie i z tą miejscowością związałem swoje życie. Ciekawym epizodem podczas mojego bytu ziemskiego było prowadzenie Nowych Mediów – Brzozowskiego Portalu Internetowego. Niestety po 8 latach musiałem go zamknąć z problemów zdrowotnych. Jednak największa tragedia spotkała mnie w br. roku na początku lutego. Z powodu stopy cukrzycowej została amputowana moja prawa noga na wysokości łydki. Jestem osobą wierzącą w ludzi i to dodaje mi sił w tym trudnym okresie. Wiele osób namawia mnie do powrotu na drogę dziennikarską. Tym bardziej jestem zmotywowany do powrotu do zdrowia i zawodu. W 2019 roku, ukończyłem studia dziennikarskie na kierunku Nowe Media o specjalizacji film i fotografia. Ponoć po burzy wychodzi słońce. Z tą nadzieją czekam na lepsze jutro. Mam nadzieję że ból fizyczny oraz psychiczny wkrótce się skończy i będę mógł normalnie funkcjonować w życiu codziennym i zawodowym. Z wielką pokorą, podchodzę teraz do życia i próbą powrotu do społeczności brzozowskiej potrzebuje Waszej pomocy – tej duchowej jak również finansowej.
Schorzenie: udar niedokrwienny mózgu, niedowład połowiczny z afazją ruchową
Mam na imię Marysia jestem chora na cukrzycę typu I. Zachorowałam na cukrzycę w 2008r. Jedynym możliwym leczeniem tej choroby jest ciągłe podawanie insuliny, właściwe odżywianie oraz wysiłek fizyczny. Jestem uzależniona od pomocy innych. Pomimo posiadania pompy insulinowej, leczenie tej choroby jest bardzo kosztowne. Bardzo proszę, pomóżcie mi w codziennej walce z chorobą przekazując 1,5% podatku na moje subkonto w Fundacji Pomocy Dzieciom im. Stanisławy Bieńczak, KRS 0000117587 koniecznie z dopiskiem” Na leczenie Marysi Pietrasz”. Istnieje również możliwość pomocy dla mnie i moich rodziców poprzez bezpośrednie wpłaty na konto Fundacji Pomocy Dzieciom im. Stanisławy Bieńczak. DZIĘKUJĘ!!!
Nazywam się Michał Rogowski i jestem bardzo chory. Urodziłem się zdrowy, byłem bardzo silny, ruszałem rękoma i nogami, podnosiłem głowę. Tego oczywiście nie pamiętam, bo gdy miałem 2 miesiące trafiłem do szpitala, miałem problemy z oddychaniem. W szpitalu w Prokocimiu spędziłem razem z Mamą 2 lata. 19 maja 2001 r. wróciłem do domu, ale już oddychałem za pomocą respiratora. Karmiony jestem sondą (gastrostomia), nie mogę ruszać rączkami i nogami, potrzebuję całodobowej opieki rodziców i siostry. Potrzebuję codziennej rehabilitacji, odżywek, leków i witamin. Mimo tej ciężkiej choroby (zanik mięśni) jestem chłopcem pogodnym, radosnym, ciekawym świata. Lubię się uczyć, pracować i grać na komputerze, jeździć na wycieczki i turnusy. Interesuję sportem, szczególnie piłką nożną. Jeżeli możesz i chcesz mi pomóc, abym jak najdłużej cieszył się życiem, to proszę wpłać jakąś kwotę lub przekaż 1,5% podatku lub darowiznę z dopiskiem ”Michał Rogowski”.